Spojrzał na
dziewczynę, która siedziała obok niego naburmuszona i spróbował się uśmiechnąć.
Zamiast uśmiechu wyszedł mu jakiś grymas, którego sam nie potrafiłby
zidentyfikować. Oparł głowę na jej ramieniu i delikatnie objął rękami jej
szczupłą talię. Bardziej się domyślił, niż usłyszał w tym hałasie, że
dziewczyna prychnęła, czując na sobie jego dotyk.
- Niee bądź
złaa – wymamrotał, przeciągając samogłoski.
Blondynka
rzuciła mu spojrzenie, które miało oznaczać, że chłopak może sobie darować
dalsze próby udobruchania jej. Niestety brunet wlał w siebie o kilka drinków za
dużo i nie bardzo już kontaktował.
- Alexis,
wracamy – krzyknęła do niego, próbując przebić się głosem przez hałas jaki
panował w zatłoczonym klubie.
Chłopak jednak
nie zareagował. Przymknął powieki i powoli zasypiał, nie zwracając uwagi na
decybele, które go otaczały. Loża, w której właśnie się znajdowali, była na
tyle zasłonięta od reszty klubu, że nikt nie mógł widzieć, co się w niej
dzieje.
Zirytowana
dziewczyna z trudem odsunęła go od siebie i wstała z czarnej sofy, obciągając
swoją krótką brązową sukienkę.
- Idziesz, czy
zostajesz? – zapytała, nachylając się nad nim, by ją usłyszał.
Chłopak
otworzył oczy i uśmiechnął się głupkowato. Wyciągnął rękę w jej stronę,
sygnalizując tym, że potrzebuje jej pomocy by wstać. Jednak kiedy blondynka podała mu rękę, Alexis
pociągnął ją w swoją stronę i, głośno się śmiejąc, objął ją ramionami.
- Widzisz, jaki
jestem sprytny? – wybełkotał prosto do jej ucha.
- Puść mnie! –
krzyknęła głośno, próbując się wyrwać z jego uścisku.
- Nie –
odpowiedział jej rozradowany chłopak, jak gdyby uważał to za świetną zabawę.
Dziewczyna
miała jednak zupełnie odmienne zdanie na ten temat. Zamachnęła się i z całej
siły go spoliczkowała. To na chwilę rozjaśniło mu umysł.
Spojrzał na nią
zaskoczony, nie bardzo wiedząc, co się
stało.
- Dlaczego to
zrobiłaś? – wymamrotał.
- Żebyś się w
końcu ogarnął – warknęła, wyrywając się z jego uścisku. Stanęła przed nim i
spojrzała na niego z góry. – Rób sobie, co chcesz. Ja wychodzę – powiedziała,
odwracając się i kierując do wyjścia.
Alexis
skwitował to pijackim uśmiechem, myśląc, że dziewczyna tylko żartuje i zaraz do
niego wróci. Rozsiadł się wygodnie na sofie i zamówił kolejnego drinka. Świat
mu nieco wirował, jednak nie przejmował się tym. Uwielbiał ten stan, kiedy
wszystko wydawało się proste i zabawne.
Sączył powoli
drinka, który niewiadomo skąd znalazł się pod jego ręką. Patrzył na ludzi,
którzy wyginali ciała w rytm muzyki, której nawet nie słyszał. Nagle przed jego
oczami zamajaczyła mu niewyraźna postać przyjaciela.
- Jonathan –
wykrzyknął radośnie imię kolegi, które bardziej przypominało bulgotanie psa,
niż ludzki głos.
Chciał jeszcze
coś dodać, jednak ogarnęła go straszna senność. Powieki, wbrew jego woli powoli
opadały. Po chwili nastała całkowita ciemność.
Obudził go
jakiś uporczywy hałas, który bezustannie wwiercał mu się w pękającą z bólu
głowę. Nie miał pojęcia, co się wokół niego działo. Marzył tylko o tym, żeby
nastała cisza. Próbował zagłuszyć ten dziwny dźwięk, nakładając na głowę
poduszkę i dodatkowo naciągając na to kołdrę. Odgłos nieco ucichł, jednak nadal
był na tyle głośny, by nie pozwolić mu spać.
W ślimaczym
tempie, nie chcąc zwiększać bólu nieostrożnymi ruchami, wyplątał się z kołdry i
ściągnął z głowy poduszkę. Leżał tak przez chwilę, próbując znaleźć w sobie
choć trochę siły, by otworzyć oczy. Dopiero po kilku minutach uniósł lekko
powieki. Oślepiające słońce, które świeciło wprost na jego łóżko sprawiło, że
szybko je zamknął.
- Cholera –
przeklął cicho pod nosem, przykładając dłoń do oczu.
Nawet tak mały
ruch spowodował, że w jego brzuchu powstała rewolucja. Wziął głęboki wdech,
próbując choć trochę uspokoić żołądek. Gdy po krótkiej chwili zawirowania w
jego brzuchu prawie ustały, spróbował ponownie otworzyć oczy. Tym razem zrobił
to jeszcze wolniej, choć i tak musiał je mrużyć, by chronić przed słońcem.
Jeszcze dłużej
trwało zanim podniósł się i usiadł na brzegu łóżka. Przyłożył ręce do skroni,
próbując zatrzymać dziwne wirowanie w głowie. Nie miał pojęcia jakim cudem
znalazł się w swoim łóżku. Ostatnie, co pamiętał to moment, w którym tańczył z
Di. Przez jego pękającą głowę przeszła myśl, że to właśnie dziewczyna
przyprowadziła go do mieszkania.
Rozejrzał się
po sypialni, poszukując wzrokiem telefonu, z którego dobiegał ten denerwujący
dźwięk. Zauważył, że leży na komodzie, która znajdowała się po drugiej stronie
pomieszczenia. Próbując opanować zawroty głowy, powolnym krokiem ruszył w tamtą
stronę. Musiał się nieźle nagimnastykować, by przemierzyć drogę, na której
pełno było jego ubrań. Spróbował przypomnieć sobie kiedy ostatnio tu sprzątał.
Jednak silniejszy ból głowy spowodował, że szybko przestał o tym myśleć.
Wziął do ręki
dzwoniący telefon i nacisnął zieloną słuchawkę, po czym przyłożył go do ucha.
- Tak? –
wyszeptał cicho.
- No na
reszcie! – po drugiej stronie odezwał się donośny głos jego przyjaciela.
- Mógłbyś…
trochę ciszej? – zapytał, odsuwając nieco słuchawkę od ucha.
- Nie mam
takiego zamiaru. – Mógł się domyślić, że Jonathan nie będzie miał nad nim
litości. – O dwunastej jest trening i radziłbym się tym razem nie spóźnić, o
ile jeszcze masz zamiar kiedykolwiek zagrać mecz – chłopak rzucił do telefonu,
po czym się rozłączył.
Alexis spojrzał
na telefon, po czym delikatnie odłożył go na miejsce. Była godzina dziewiąta,
więc miał jeszcze trochę czasu, żeby się ogarnąć. Wrócił na łóżko i położył się
na plecach.
Jego oczy
spojrzały na suficie. Zaczął się zastanawiać, co się z nim stało. Nie tak dawno
piłka była dla niego najważniejszą rzeczą w życiu. Ostatnio jednak stracił do
tego zapał. Zaczął więcej pić, chodzić na imprezy. Ciągle myślał tylko o tym,
by móc wieczorem wyjść na miasto i w szale muzyki o wszystkim zapomnieć.
Nie wiedział, w
którym momencie przekroczył tą granicę. Gdy teraz tak o tym myślał, nie był
nawet pewien, czy tego właśnie chciał. Co z jego planami, marzeniami, by stać
się jednym z najlepszych piłkarzy na świecie? W tym ciągłym wirze życia
gdzieś po drodze zgubił swój cel.
Zatracił się w ciągłych imprezach, zapominając, co było dla niego
najważniejsze.
Treningi już
dawno straciły dla niego sens. Przestały sprawiać mu jakąkolwiek przyjemność. Przychodził na nie, odbębniał swoje, wracał do
domu i wychodził na imprezy.
Dzisiaj było
tak samo. Koledzy z drużyny, którzy w świetnym nastroju przebierali się po
treningu, wzbudzali tylko jego niechęć. Nie wiedział z czego się tak cieszyli i
nawet nie chciał wiedzieć. Jakoś nie bardzo go to interesowało.
Założył buty i
zaczął wiązać sznurowadła, kiedy usłyszał, że ktoś coś do niego mówi.
- Alexis,
trener chce z tobą rozmawiać. – Villa spojrzał na chłopaka z nieukrywaną
pogardą.
Chilijczyk
odwdzięczył się podobnym spojrzeniem. Od jakiegoś czasu oboje nie pałali do
siebie sympatią. Możliwe, że to przez to,
że to właśnie David wiedział o nim więcej, niż ktokolwiek inny.
Dokończył
wiązanie buta i niechętnie podniósł się z miejsca. Wziął swoją torbę, nie chcąc
wracać do szatni i widzieć roześmianych twarzy kolegów. Nie był głupi i
doskonale wiedział, po co Tito go do siebie wezwał. Był przygotowany na kazanie
i zdziwił się, że trener dopiero teraz chciał je wygłosić.
Wszedł do jego
biura, nie zmieniając wyrazu twarzy. Vilanova odwrócił się od okna, przy którym
stał i nakazał mu ręką, by usiadł.
Alexis spojrzał
na mężczyznę, który stał przed nim. Miał on niezwykle poważną minę, a
zmarszczki na czole dodawały mu pewnej wrogości.
- Coś się
stało? – zapytał Sanchez, chcąc przerwać tą milczącą wymianę spojrzeń.
- Ciekawe, że
to ty zadajesz to pytanie – odpowiedział spokojnie Trio, siadając na fotelu
przy biurku. – Wiesz czemu? Właśnie miałem cię zapytać o to samo.
Rzucił na blat
długopis, który właśnie trzymał w ręku i spojrzał na niego tak, że Alexis
skulił się w sobie. Jeszcze nigdy nie widział go tak poważnego.
- U mnie
wszystko w porządku – powiedział, wymuszając uśmiech.
- Wiesz –
odezwał się po dłuższej chwili – może i nie jestem jakimś wybitnym
psychologiem, ale nie jestem głupi. Nie musisz udawać, ja wiem wszystko. Zdaję
sobie sprawę z tego, co robisz ze swoim życiem i jak to się najpewniej skończy.
Interesuje mnie tylko jedno.
- Co takiego? –
wychrypiał lekko Alex.
- Dlaczego?
Sanchez patrzył
mu prosto w oczy, nie bardzo wiedząc, co odpowiedzieć. Czy sam się nad tym nie
raz zastanawiał? Co takiego się w nim zmieniło, że przestawił całe życie do
góry nogami?
- Nie wiesz
dlaczego? To może ja ci odpowiem – powiedział Tito, opierając się na oparciu
fotela. – Jesteś młody, masz dopiero dwadzieścia cztery lata. Świat stoi przed
tobą otworem. Ty jednak w bardzo szybkim tempie chcesz zniszczyć wszystko to,
na co do tej pory pracowałeś. Pamiętasz, co mi powiedziałeś pierwszego dnia,
kiedy zjawiłeś się w Barcelonie? Odświeżyć ci pamięć? – zapytał, najwyraźniej
oczekując od niego odpowiedzi.
- Powiedziałem,
że zawsze będę dawał z siebie wszystko, żeby stać się jednym z najlepszych
piłkarzy na świecie.
- Dokładnie. Co
się więc zmieniło, że ważniejszym priorytetem jest pójście na imprezę, zalanie
w trupa i przyprowadzanie do domu coraz to nowych panienek? Nie patrz tak na
mnie. Ja też mam oczy i uszy. Wiem więcej, niż moglibyście przypuszczać. Co się
więc z Tobą stało? Gdzie się podział stary Alexis?
Wracał do domu
ze zwieszoną głową. Wchodząc do biura trenera, spodziewał się krzyków i
wyzwisk. Nigdy nie pomyślałby nawet o tym, że Tito będzie analizował jego
życie. Życie, które czuł, że całkowicie spieprzył.
Nie zdziwił
się, że został zawieszony. Vilanova dał mu czas na to, żeby wszystko przemyślał
i zastanowił się, co jest dla niego ważniejsze. Wbrew pozorom ta chłodna
rozmowa zadziałała na niego bardziej, niż wyzwiska, które zapewne by po nim
spłynęły. Kac, który męczył go przez cały trening, po wizycie u trenera
całkowicie zniknął.
Wszedł do domu,
od razu kierując się do nowocześnie urządzonej kuchni. Otworzył lodówkę i
zawahał się lekko, wodząc wzrokiem pomiędzy piwem, a butelką wody. Po krótkim
namyśle wyciągnął wodę i wziął długi łyk. Zamknął drzwi od lodówki i zauważył
przyczepioną do nich kolorowym magnesem kartkę. Nie musiał czytać wiadomości,
żeby wiedzieć kto jest jej autorem.
„Mam dość. Odchodzę. Nie szukaj mnie.
Di.”
Kilka razy
przeczytał treść zapisaną na małej karteczce. W jednej chwili opadły z niego
wszystkie siły. Spojrzał na wodę, którą trzymał w ręce i skrzywił się lekko.
Rzucił ją na blat i wyciągnął z lodówki piwo. Tylko to mogło mu teraz pomóc.
***
O ile z początku rozdziału jestem zadowolona, to końcówka wydaje mi się całkowicie do niczego.
Nie do końca wiem, czy wyszło właśnie tak, jak miałam zaplanowane. Ci, którym ostatnio brakowało Alexisa, mają dzisiaj tylko jego. Are you happy now? :)
Chciałabym już piąty rozdział, gdzie wszystko rozwinie się na dobre.
Czytając ten rozdział zrobiło mi się strasznie szkoda Alexisa. Gdyby zapomnieć o tym, co zrobił Michelle i swojej córce możnabyłoby mu naprawdę współczuć. Jest młody i chyba za bardzo się pogubil w swoim życiu. Woda sodowa uderzyła mu do głowy i tyle z tego wyszło.
OdpowiedzUsuńTeraz, gdy już chciał to zmienić (tyle wywnioskowałam z ostatniego fragmentu) zostawiła go dziewczyna i wszystko zacznie się od nowa. Szkoda mi go, naprawdę.
Chociaż, gdy przypomnę sobie, że on wcale nie jest taki święty to przestaje mi być go szkoda. Jakby nie patrzeć, to należało mu się to.
Czekam na kolejną część.
~ Kamila :)
Biedny Alexis, to chyba najgorsze, nie mieć już radości z tego, co się kiedyś kochało. Ciekawa jestem, czy to w końcu będzie miało jakiś związek z Michelle i jak się sytuacja rozwinie... Niecierpliwie czekam na kolejny! :)
OdpowiedzUsuńkurdeee..strasznie szkoda mi sie zrobilo Alexisa:c mimo tego, ze wiem jak potraktowal michelle.. eeh a rozdzial zlewa sie troche z prawda bo ostatnio mu nie idzie na boisku..
OdpowiedzUsuńKacgigant w głowie i kac moralny w sercu...Na dodatek trener go zawiesza, dziewczyna rzuca...Nie ma co, potraktowałaś Alexisa ostro, ale chyba zasłużył...A nawet na pewno zasłużył. Może to pozwoli mu się trochę pozbierać, zobaczyć, co naprawdę w życiu jest ważne.
OdpowiedzUsuńI brawo za opisanie objawów kaca hehe, bo czytając sama poczułam, jakbym go miała. Naprawdę sugestywnie piszesz i jest to komplement, jakbyś nie wiedziała:DDD Choć może w następnym odcinku bardzo bym prosiła o opisanie czegoś mniej drastycznego, dobrze? Nie obrażę się jak będzie to sugestywny obraz klaty Alexisa:DDD
Jeszcze wracając do odcinka, to mamy konflikt z Davidem, co mnie nie dziwi, jako, że Villa jest doskonale poinformowany, jak brzydko potrafił zachować się Sanchez, i na pewno nie pała za to do Chilijczyka sympatią. Alexis będzie musiał się naprawdę sporo napracować, żeby odzyskać dobre imię w jego oczach, a może nie będzie próbował? Naprawdę kiepska ze mnie wróżka, jeśli chodzi o odgadywanie zamysłów Autorek opowiadań, które czytam, więc po prostu pozostaje mi tylko z nadzieją wyczekiwać następnego odcinka, żeby rozwiać choć część tajemnicy:P
Postaram się wyłączyć ten antyspam, jak mi się uda, bo blogspot ciągle stanowi dla mnie czarną magię...Ale się postaram:) Pozdrawiam:D
świetny rozdział :> Oj Alexis mam nadzieję, że jakoś się u ciebie wyprostuje. Piłkarz alkoholikiem? Najgorsze co ich może spotkać to włąsnie to. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńAlexis popada w jakąś małą depresję.... Z jednej strony nie zazdroszczę mu tej sytuacji: zawieszenie w klubie, rozstanie z dziewczyną, z drugiej zaś przecież sobie zasłużył. Nie dość, że wobec Mich zachował się jak ostatni dupek to jeszcze to samo zrobił w stosunku Di. W klubie zdecydowanie przegiął i pokazał jak niedojrzałym i zbyt pewnym siebie jest facetem. Nie odbieram go w tym rozdziale jakoś fantastycznie, po prostu jego zachowanie mnie drażni. Kto wie, być może ulegnie to zmianie.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny i pozdrawiam:*
Sanchezowi to wszystko się należało! Zdradził żonę i zostawił ją samą z małą córeczką.. A teraz na dodatek zostaje zawieszony, pije, imprezuje. Nie dziwie się, że Di go zostawiła, bo ja zrobiłabym dokładnie tak samo. Jednak mam nadzieje, że poukłada sobie jakoś życie.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że Villa powiedział tylko jedno zdanie :(
Czekam na nowość! (oczywiście na gg :D!)
http://gorzki-smak.blogspot.com jeśli masz ochotę to zapraszam na nowość:)
OdpowiedzUsuńU mnie nowośc na pokaz-mi-jak-wyglada-niebo.blogspot.com:D
OdpowiedzUsuńTO mi brakowało Alexisa (;
OdpowiedzUsuńJejkuu tak późno tu trafiłam... nie wiem czy informujesz o nowosciach...
Ale wracajac do Alexa... dobrze mu taak! Niech go zostawi ta Di i nie przylatuje do Mich! On też niech ja zostawi w koncu ułożyła sobie życie...
Ehhh obiecanki cacanki.. już złamał obietnicę złożoną Mich, a teraz tą złożoną Tito...
idzie na impreze a potem się dziwimy ze z reprezentacyjnego meczu wraca z kontuzją jak tak sobie pofolgowuje na treningach i nie jest dobrze rozgrzany :D
Ojj ciekawa jestem co tam dalej wymyślisz (:
Pozdrawiam (:
Jeśli masz ochotę to zapraszam na krótkie opowiadanie - http://cor-do-arco-iris.blogspot.com.
OdpowiedzUsuńDodany już prolog :)Być może Cię zaciekawi.
Pozdrawiam:*
44 yr old Budget/Accounting Analyst I Walther Dilger, hailing from Bow Island enjoys watching movies like Vehicle 19 and Poi. Took a trip to Cidade Velha and drives a McLaren F1. Strona WWW
OdpowiedzUsuń