Otworzyła oczy,
obudzona przez promienie słońca, w których tonęła jej cała sypialnia. Zerknęła
w bok na szafkę nocną, na której stał zegarek. Było kilka minut po dziewiątej,
a ona miała za sobą zaledwie cztery godziny snu.
Kiedy wróciła
na studia, nie przypuszczała, że będzie jej tak ciężko połączyć bycie mamą i
studentką. Wiedziała, że będzie trudno, ale nie myślała, że aż tak. Caroline
była większa i przesypiała już całą noc, biorąc pod uwagę fakt, że dzień
zaczynał się u niej o szóstej rano. Jednak już jakiś czas temu Michelle
zauważyła, że córka, może i nieświadomie, ale stała się troszeczkę złośliwa.
Lubiła robić jej na przekór i uśmiechać się do niej tym swoim szczerym
uśmieszkiem, jakby w ramach przeprosin.
Za kilka dni
miała mieć kolokwium z anatomii głowy i szyi, czyli najtrudniejszą rzecz, przez
jaką miała przejść. Bała się tego strasznie, jednak była zbyt ambitna żeby
znowu przerwać studia. Nie po to na nie wracała, żeby teraz z tego rezygnować.
Uczyła się więc
w każdej wolnej chwili. Jej błędem było to, że nie robiła tego systematycznie.
Nie było to jednak łatwe, gdy miało się w domu małe dziecko. Od kilku dni, gdy tylko Caroline kładła się
spać, ona zasiadała przy książkach.
Dzisiejszej
nocy jej mała kruszynka dała jej popalić. Obudziła się parę minut po północy i
robiła wszystko, by odciągnąć mamę od nauki. Odkąd wstała, była bardzo
rozbudzona i nie w głowie było jej spanie. Ważniejsze było zwiedzanie
mieszkania, czy też oglądanie bajek, koniecznie w ramionach mamy. Padły krótko
przed piątą i Mich łudziła się, że córka pośpi troszeczkę dłużej, a ona nadrobi
to, czego miała się nauczyć w nocy.
Przeciągnęła
się i ziewnęła głośno, po czym wstała z łóżka. Zawsze po pobudce zaglądała do
pokoiku Caroline. To była pierwsza rzecz, jaką robiła odkąd dziewczynka się
urodziła. Dzisiaj jednak postanowiła z tego zrezygnować. Nie chciała ryzykować
tego, że ją obudzi.
Na pół
rozespana weszła do kuchni i stanęła, jak wryta. Zamrugała oczami, myśląc, że
to jej się śni. Jednak głośny śmiech, jaki wydobył się właśnie z gardła jej
córki, rozwiał jej wszelkie przypuszczenia. Dziewczynka uśmiechała się szeroko,
siedząc na swoim krzesełku, podczas gdy wysoki brunet robił do niej dziwne
miny.
- Villa, do
jasnej cholery, możesz mi powiedzieć, co tutaj robisz? – zapytała, unosząc
nieco głos.
Mężczyzna
odwrócił się w jej stronę i machnął jej ręką.
- Cześć Mich.
Obudziliśmy cię?
- Co tutaj
robisz? – powtórzyła pytanie, ignorując jego słowa.
- Mam klucze –
powiedział wesoło, jakby to wszystko wyjaśniało i odwrócił się do jej córki. –
Mamusia chyba ma zły humor.
- Mama –
zaśmiała się dziewczynka, wyciągając w jej stronę pulchne rączki.
Michelle
podeszła do niej i po chwili Caroline znajdowała się w jej ramionach. Cmoknęła
ją w pucołowaty policzek i, nie zwracając uwagi na to, że dziewczynka ciągnie
jej włosy, spojrzała na Davida.
- Już nie
będziesz ich miał – odezwała się, wracając do przerwanej rozmowy. – Możesz mi
wytłumaczyć, co tutaj robisz?
- Pomyślałem,
że wpadnę z wizytą. Caroline ucieszyła się bardziej od Ciebie. I chyba dlatego
bardziej wolę dzieci od dorosłych – dodał ciszej, robiąc przy tym tajemniczą
minę.
- Dobra, siadaj
– nakazała mu Mich. Gdy brunet posłusznie to zrobił, ona również usiadła,
sadzając sobie córkę na kolanach. – A teraz mów, co się stało.
- Nic się nie
stało.
- Pokłóciliście
się.
To nie było
pytanie, tylko zwyczajne stwierdzenie faktu. David spojrzał jej na chwilę w
oczy, jednak szybko odwrócił wzrok. Czasami miał wrażenie, że dziewczyna czyta
mu w myślach.
- Zrobię
popcorn – oświadczył, po czym podniósł się z miejsca.
- David, nie
wiem, czy wiesz, ale jeszcze nie ma dziesiątej. Uważasz, że twoja odpowiedź
jest tak bardzo fascynująca, jak jakiś film? – zakpiła z niego, stawiając
wyrywającą się córkę na podłodze.
- Kupiłem lody
– dodał, jakby to miało cokolwiek wyjaśniać.
- Zaczynasz
mnie przerażać – powiedziała dziewczyna, patrząc na niego.
Nie wiedziała,
czy było to spowodowane zbyt krótkim snem, ale kompletnie nie miała pojęcia o
co mu chodziło. David, jak gdyby nigdy nic wrzucił paczkę z kukurydzą do
mikrofalówki i stał tak odwrócony do niej plecami, dopóki popcorn nie był
gotowy.
Postawił przed
nią kubełek lodów waniliowych i popcorn. Usiadł naprzeciwko niej i spojrzał na
nią dziwnym wzrokiem.
- Znamy się już
jakiś czas i myślałam, że już nic mnie nie zdziwi – zaczęła dziewczyna. – Teraz
wiem, że mając ciebie za przyjaciela, mogę się wszystkiego spodziewać. Wchodzisz
sobie do mojego mieszkania, jakby było twoje, bawisz się z moim dzieckiem i
jeszcze robisz jakiś popcorn o dziewiątej rano. To jakieś podchody, czy jak?
Zachciało ci się zabawy w dwa domy? – zakończyła, unosząc w górę jedną brew.
- Lody ci się
roztopią – powiedział spokojnie David.
- Villa, nie
testuj mojej cierpliwości – rzuciła zirytowana. Nienawidziła, gdy ktoś bawił
się z nią w kotka i myszkę. – Mów o co chodzi, albo spadaj.
- Prawdziwa z
ciebie przyjaciółka.
- Przestań
uderzać w te tony. Mam za sobą nieprzespaną noc, zbliża mi się kolokwium, na
które praktycznie nic nie umiem, córka nie daje mi chwili wytchnienia i jeszcze
ty siedzisz w mojej kuchni, zachowując się, jakby ktoś cię czymś nafaszerował –
wyrzuciła z siebie na jednym tchu. – Mógłbyś więc w końcu powiedzieć mi o co
chodzi? O co poszło tym razem? –
zapytała już spokojniej.
David spojrzał
na nią zamyślony. Przychodząc tutaj, miał zrobić coś zupełnie innego. Wykonać
to, o co prosił go Ben, po czym wrócić do domu. Wszystko mieli ustalone, jednak
jego zamiary posypały się, gdy tylko rano wstał i usłyszał ten specyficzny głos
żony.
- Wczoraj po
treningu pojechałem zrobić zakupy. Spotkałem Xaviego, zaczęliśmy rozmawiać.
Nie wiadomo skąd pojawiły się przy nas dwie dziewczyny, zapytały, czy mogą sobie
zrobić z nami zdjęcie. Ktoś to nagrał, trochę przerobił i wrzucił do sieci. Mam
mówić dalej? – zapytał, patrząc smętnie przed siebie.
- Carrie to
zobaczyła?
- Tak. Dorobiła
sobie swoją historię i dowiedziałem się, że ją zdradzam, że nie może mi ufać i
inne… miłe rzeczy – powiedział, unosząc usta w smutnym uśmiechu.
- David, wiesz,
że ona naprawdę tak nie myśli, prawda? – odezwała się, momentalnie łagodniejąc.
– To przez tą ciążę. Hormony w niej buzują i wariuje.
- Ja wiem,
tylko to nie jest takie proste, wiesz? Staram się to zrozumieć, uwierz mi,
naprawdę się staram. Ciężko jest mi słyszeć takie słowa z jej ust. Z ust osoby,
którą kocham – zamilkł i spojrzał smętnie przed siebie.
Dziewczyna nie
wiedziała, co mu odpowiedzieć. Już nie po raz pierwszy odbywali podobną
rozmowę. Carrie była strasznie zazdrosna o Davida. Normalnie było to do zniesienia,
jednak odkąd była w ciąży wszystko nasiliło się jeszcze bardziej.
- Wiem, że jest
ci ciężko – zaczęła spokojnie. – Jej też nie jest fajnie, jak już sobie
uświadomi, co takiego zrobiła. Jakoś musimy to wytrzymać. Do porodu zostały
cztery miesiące, to nie tak dużo.
- Pocieszasz
mnie, czy siebie? – zapytał, uśmiechając się lekko.
- Damy radę,
Villa. Ja ci to mówię – powiedziała, po czym wstała z miejsca i podeszła do
szafki, na której stał ekspres do kawy. Nie pytając o zdanie swojego gościa,
nalała dwa kubki czarnej, parującej cieczy. – Tylko nadal nie wiem jednej
rzeczy,
- Jakiej? –
zapytał, biorąc od dziewczyny kolorowy kubek.
- Dlaczego
włamałeś się do mojego mieszkania? – spojrzała na niego z góry, opierając się o
szafkę.
- Nie można
tego nazwać włamaniem, skoro miałem klucze – odpowiedział, uśmiechając się
lekko. – Musiałem uciec z domu. Przypomniało mi się o obietnicy, jaką złożyłem
Benowi i postanowiłem połączyć przyjemne z pożytecznym.
- Co to za
obietnica? – Michelle rzuciła mu zaciekawione spojrzenie. Jeszcze bardziej
zaintrygowało ją to, że mężczyzna nagle jakby zbladł i zaczął nerwowo obracać
kubek z kawą w dłoni.
- Takie tam,
męskie sprawy. Bardzo dobra kawa, to jakaś nowa? – zmienił temat, biorąc łyk
gorącego napoju.
- Villa, jeżeli
myślisz, że wymigasz się od odpowiedzi, to bardzo się mylisz.
David spojrzał
na jej minę i wiedział, że nie wyjdzie z tego mieszkania, dopóki wszystkiego
jej nie powie. Przeklął w duchu swoją głupotę i długi język.
- Ale będziesz
o tym pamiętać, gdy wpadnie ci do głowy jakiś dziwny pomysł, żeby kogoś
skrzywdzić?
Ventriculi laryngis.
Dziewczyna westchnęła z rezygnacją, gdy
łacińska nazwa kieszonki krtaniowej nie chciała wejść jej do głowy. Męczyła się
strasznie, jednak nic to nie dawało.
Zostawiła Caroline u swojej sąsiadki,
starszej pani Lopez, która zawsze zajmowała się dziewczynką, gdy Michelle była
na uczelni. Sama udała się do biblioteki, gdzie miała ciszę i spokój. Postanowiła, że dzisiaj się postara i nadrobi
cały zaległy materiał. Jej myśli krążyły jednak z dala od anatomii.
Pierwszą reakcją na rewelację Davida był
śmiech. Szczery, radosny śmiech. Od zawsze mówiło się, że to kobiety wszystko
komplikują i widzą rzeczy, których nie ma. Mężczyźni byli prości i dla nich
wszystko było jasne. Okazało się jednak, że to nie do końca jest prawda. Nie
zdradziła mu oczywiście, jak jest naprawdę. Postanowiła, że najpierw załatwi to
z Benem.
Potem jednak
przyszedł czas na inną refleksję. Co jeśli to byłaby prawda? Co zrobiłaby,
gdyby się okazało, że jest w ciąży? Jak zareagowałby na to Ben? Cieszyłby się,
czy raczej uciekł, jak najdalej od niej?
W głowie
narastały setki pytań, na które nie znała odpowiedzi. Gdy została sama z
Caroline nie przypuszczała, że jeszcze kiedyś będzie szczęśliwa. W chwili gdy
pojawił się Ben, zaczęła wierzyć, że to jednak możliwe. Pokochali się i razem
starali się stworzyć coś na kształt rodziny.
Rozmyślania tak
bardzo pochłonęły jej głowę, że nie zauważyła, kiedy ktoś się koło niej
zatrzymał. Początkowo nie zwróciła nawet na to uwagi. Minęła krótka chwila,
zanim poczuła ten zapach. Zapach, który jak się okazało, bardzo dobrze znała.
Podniosła
wzrok, patrząc na stojącą przed nią postać. Poczuła dziwny skurcz w żołądku,
widząc te znajome oczy, które się w nią wpatrywały.
- Co ty tutaj
robisz?
***
Jakieś sugestie, co do tajemniczej osoby? ;>
Hmm... Nie przesadzam może z dodawaniem rozdziałów? Siedząc cały czas w domu, co chwilę coś piszę, a później nie mogę się powstrzymać przed dodaniem...
Dorobiłam zakładkę LINKI. Jeżeli kogoś brakuje, lub ktoś jeszcze chce być informowany, to dajcie znać :)
+ rozdział dla pewnej osoby, bez której ta historia nigdy by nie powstała. :*
Villa wyszedł taki słodki *,*
OdpowiedzUsuńSzkoda mi go. Jego żona zachowuje się strasznie. Jak może go tak traktować? Przez nią zamiast spełnić obietnicę, wszystko zepsuł.
Podobała mi się Mich w tym odcinku. Wydaje się być niesamowicie sympatyczną osobą.
Podziwiam ją za to, ze się nie poddała i mimo wszystko dąży do ukończenia studiów. Ma szczęście, że ma ludzi, którzy ją wspierają.
Kim jest ta tajemnicza osoba? To Alexis, tak? Powiedz, że to on, błagam!
Jednego tylko nie rozumiem. Po co David kupował lody i robił ten popcorn? :)
Czekam na następną część. Wedle mnie możesz dodać ją już jutro :****
~Kamila :)
czyzby Alexis?!:D w rozdziale nic szczegolnego sie nie dzieje, a mimo wszystko dobrze sie go czyta:)
OdpowiedzUsuńDodawaj nawet codziennie, jeśli tylko masz taką ochotę, ja na pewno narzekać nie będę:D
OdpowiedzUsuńA co do dzisiejszego rozdziału, to Villa mnie rozczulił. Kompletnie, całkowicie rozczulił. Biedny, co on musi znosić z kobietą w ciąży:) Ale też nie dziwię się Carrie, ja też byłabym mega zazdrosna, gdyby, moim mężem był znany na całym świecie piłkarz, na dodatek taki, jak David, czyli facet, na którego widok większość dziewczyn zaczyna się ślinić...
Kieszonka krtaniowa? Ja mam w ogóle coś takiego? Bo pierwsze słyszę hihi.
A tajemnicza osoba? Hmmmm...Czyżby wyrodny były mąż pojawił się na widoku?
OdpowiedzUsuńJak mogłaś zakończyć w takim momencie? :P Strasznie mnie ciekawi, czy to będzie Alexis, czy jednak jeszcze nie... A Villa jest przekochany, szczególnie z tą Caroline! Mam nadzieję, że i jemu się poukłada w domu. Dodawaj rozdziały jak najczęściej! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
świetny rozdział :> to musiał być piękny widok David w kuchni z dzieckiem :D Na pewno tą tajemniczą postacią jest ojciec dziecka. Tylko kim on jest? Dodawaj szybko nowy :> Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńMój kochany Villa jak zwykle wyszedł uroczo :) A Carrie? Jak typowa baba w ciąży, nie? :D
OdpowiedzUsuńA ja wiem kogo spotkała! I wszyscy są w błędzie, ale nie zdradzę kto to jest!
Czekam na nowość na gg :*
PS. Dziękuję za dedykację!
czyżby spotkała Alexisa?
OdpowiedzUsuńJaki uroczy Villuś, a te teksty Mich o podwójnym domu położyły mnie ;d
Rozdział czytało się mega przyjemnie, niestety dopiero dziś mogłam skomentować. Treść jest bardzo przystępna :) Dlatego podobnie jak dolenka jestem za dodawaniem rozdziałów codziennie :)
Pozdrawiam i weny:*
Kiedy rozdział 4? ;3 Nie mogę się doczekać ;>
OdpowiedzUsuńNie wiem, nie wiem. Dopiero zaczęłam pisać nowy rozdział :)
Usuń;) Dobrze to nie przeszkadzam twojej twórczości :)
UsuńZapraszam na 7 rozdział! :)
OdpowiedzUsuńyou-me-always.blogspot.com
http://cor-do-arco-iris.blogspot.com zapraszam na nowość:)
OdpowiedzUsuńCzyżby wpadła na Alexisa? ;> Ciekawa jestem, co wyniknie z togo spotkania, jeśli to on.
OdpowiedzUsuńSkoro nie Sanchez to moze Di? Raczej nie wydaje mi sie zeby ta osoba jej sie ostatnio dobrze kojarzyła...
OdpowiedzUsuńOhh David, David... ten to potrafi wywołać u mnie banana na twarzy (: Jakby przyszedł do mnie z lodami na film to bym nie pogardziła (:
A c do rozdziałów to dodawaj jak naczęściej! co prawda osobiście mam mało czasu na komentowanie ich, dlatego są z opóźnieniem ale rozdział czytam od razu (:
I jesli mozesz to informuj mnie na krok-od-szczescia.blogspot.com
albo na catalunya-el-meu-lloc-a-la-terra.blogspot.com ,do którego wracam a wiem że kiedys je czytałaś gdy było na onecie jeszcze gdy pisałam je jako Savona a teraz zmieniłam nick na Vi, także jak byś miała czas to zapraszam bo niedługo bedę je kontynuować po dosć długiej przerwie (:
No i czkema na nowosc u Ciebie (:
http://cor-do-arco-iris.blogspot.com zapraszam na nowość :)
OdpowiedzUsuńJeśli masz ochotę to zapraszam na nowość - http://gorzki-smak.blogspot.com
OdpowiedzUsuńnowy na you-me-always.blogspot.com, zapraszam. :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na trójeczkę na http://cor-do-arco-iris.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)