Życie zaskoczyło ją już nie po raz pierwszy, jednak chyba już dawno nie wystawiło ją na taką próbę.
Minął rok, odkąd widziała ją po raz ostatni. Rok, odkąd zniszczyła jej życie.
- Czego tutaj chcesz? – zapytała wrogo.
Blondynka w ogóle się nie zmieniła. Wyglądała tak samo, jak wtedy gdy widziała ją po raz ostatni. Stała przed nią, ubrana w krótką fioletową sukienkę i wysokie szpilki. Dostojna, jak zawsze – przeszło jej przez myśl.
- Cześć Mich – powiedziała spokojnym głosem i uśmiechnęła się lekko.
- Czego chcesz? – powtórzyła Michelle, nie zmieniając tonu.
- Chciałam porozmawiać – oznajmiła dziewczyna, siadając naprzeciwko swojej byłej przyjaciółki.
Minął rok, odkąd widziała ją po raz ostatni. Rok, odkąd zniszczyła jej życie.
- Czego tutaj chcesz? – zapytała wrogo.
Blondynka w ogóle się nie zmieniła. Wyglądała tak samo, jak wtedy gdy widziała ją po raz ostatni. Stała przed nią, ubrana w krótką fioletową sukienkę i wysokie szpilki. Dostojna, jak zawsze – przeszło jej przez myśl.
- Cześć Mich – powiedziała spokojnym głosem i uśmiechnęła się lekko.
- Czego chcesz? – powtórzyła Michelle, nie zmieniając tonu.
- Chciałam porozmawiać – oznajmiła dziewczyna, siadając naprzeciwko swojej byłej przyjaciółki.
- Nie wydaje mi się żebyśmy miały o czym rozmawiać – warknęła brunetka, opierając plecy na krześle.
- W takim razie, to ja będę mówić – powiedziała spokojnie Di, spuszczając wzrok na swoje dłonie. – Wracam do Polski – rzuciła krótko, podnosząc swoje spojrzenie na wysokość jej oczu. – Chciałam cię przeprosić za to, co się wydarzyło rok temu. Alexis całkowicie zawrócił mi w głowie. Wiesz zresztą, że nie sposób się oprzeć jego spojrzeniu, czy też uśmiechowi. Nie wiem, co się ze mną wtedy stało. Przestałam myśleć – uśmiechnęła się lekko. – Przy nim łatwo było się zapomnieć…
- Przyszłaś tutaj tylko po to, żeby mi uświadomić, jaki to on nie jest wspaniały? – rzuciła cierpko Michelle, patrząc z wyższością na dziewczynę.
- Nie chciałam żeby tak właśnie wyszło. Wiem, że było ci ciężko…
- Słucham? Wiesz, że było mi ciężko? – zaśmiała się sarkastycznie. – Co ty możesz wiedzieć? Zastanowiłaś się chociaż raz, co tak naprawdę zrobiłaś? Zniszczyłaś mi całe życie. Zresztą nie tylko mi. Pomyślałaś o Caroline? Przez ciebie wychowuje się bez ojca. Czym ona zawiniła? Co mogło zrobić takie małe dziecko, żeby nie mogła mieć normalnej rodziny? Lepiej ci teraz? - wyrzuciła z siebie, patrząc wrogo na Di.
Nie mogła znieść jej widoku. Nie potrafiła sobie przypomnieć tych czasów kiedy się przyjaźniły, kiedy dobro drugiej było ważniejsze niż jej własne.
- Nie chciałam, żeby to tak wyglądało. Przepraszam...
- Myślisz, że powiesz to swoje przepraszam, a ja rzucę ci się w ramiona i wszystko będzie jak dawniej? Daruj sobie. Wracaj do swojego ukochanego i zapomnij o mnie - rzuciła cierpko.
- Nie jestem z nim. On się zmienił. On...
- Co mnie to obchodzi? - przerwała jej. - On dla mnie nie istnieje. Tak samo jak i ty - dodała.
Przez krótką chwilę patrzyły sobie w oczy. Di widziała, że jej starania są daremne. Nie wiedziała nawet, co nią powodowało żeby tutaj przyjść.
- Przepraszam. Może kiedyś przyjdzie moment, w którym będziesz potrafiła mi to wybaczyć. Albo chociaż zrozumieć - powiedziała cicho, podnosząc się z miejsca.
- Nie liczyłabym na to - warknęła Mich.
Po chwili usłyszała cichy stukot obcasów na marmurowej posadzce. Przymknęła oczy i zacisnęła pięści, chcąc opanować drżenie rąk. Po co ona tutaj przyszła?
Próbowała opanować łzy, które cisnęły się jej do oczu. W jednej chwili przypomniała sobie cały ból, jaki czuła rok temu. Powróciło wszystko to, o czym próbowała zapomnieć.
Wchodząc do swojego mieszkania, Mich marzyła tylko o tym, żeby zakopać się w łóżku i zapomnieć o wszystkim. Nie miała siły, by iść i odebrać Caroline. Zresztą pani Lopez i tak miała się nią zajmować jeszcze przez dwie godziny. Do tego czasu powinna się ogarnąć.
Zamknęła za sobą drzwi i nagle straciła wszystkie siły. Oparła się plecami o ścianę i pochyliła lekko głowę. Teraz nie próbowała powstrzymać łez. Pozwoliła im spływać po czerwonych policzkach. Nie przejmowała się właśnie rozmazuje się jej makijaż, który starannie nakładała zanim wyszła z domu.
- Michelle, co się stało?
Usłyszała ten znajomy głos. Podniosła głowę i spojrzała na zbliżającego się blondyna. Po chwili trzymał ją w swoich ramionach. Dziewczyna ufnie wtuliła się w jego ciepłe ciało. Puściły jej wszystkie hamulce i jej twarz zalała się nową falą łez.
- I co teraz zrobisz?
Ben pocałował ją delikatnie w skroń. Dziewczyna opierała głowę na jego torsie. Podkuliła nogi i poprawiła się. Biała kanapa, na której właśnie siedzieli wydała z siebie zduszony odgłos.
- Nie wiem. Ona musi mnie naprawdę nienawidzić - powiedziała cicho, przesuwając palcem po wzorze na jego koszulce.
- Na pewno tak nie jest...
- Jest. Po co inaczej by do mnie przychodziła? Niszczenie mi życia stało się jej rozrywką - rzuciła gorzko, przypominając sobie czasy, gdy były dla siebie najważniejsze.
Okres, kiedy robiły wszystko, by ich rodzice zgodzili się na studia we Włoszech wydawał się teraz strasznie odległy. Tak samo jak wyjazd i wspólne oczekiwania. Miały się ziścić ich wszystkie plany i marzenia. Ten rozdział w ich życiu miał wszystko zmienić. I zmienił. Tylko na gorsze.
- Kochanie, nigdy o tym nie zapomnisz, choćbyś nie wiem jak bardzo próbowała. To będzie wracało, ale z czasem będzie coraz mniej bolało. Musisz pokazać, że jesteś silna, że jesteś ponad to wszystko. Pamiętaj, że ja zawsze tu jestem i że możesz na mnie liczyć - wyszeptał do jej ucha.
Michelle poczuła, że robi jej się ciepło na sercu. Ben był dobrym człowiekiem i wiedziała, że nigdy nie postąpiłby tak jak jej były mąż. Czuła się przy nim bezpieczna i chciała żeby tak było już zawsze.
- Kocham cię, wiesz?
- Wiem, Ben, wiem - odszepnęła, unosząc się lekko na rękach. Delikatnie dotknęła swoimi ustami jego ciepłych warg. - Czujesz?
- Co? - Chłopak przymknął oczy i próbował dosięgnąć jej malinowych ust.
- Coś śmierdzi - powiedziała, krzywiąc lekko noc. - Jakby się coś przypalało.
- Moja kolacja!
- Chyba dopiero teraz czuję głód – powiedziała Michelle, podbierając trochę startego sera i wkładając sobie go do ust. Przełknęła szybko niezrażona skrzywioną miną Bena. – Cały dzień nic nie jadłam.
- Powinnaś regularnie się odżywiać – skarcił ja chłopak, wyrzucając do kosza resztki lasagne, którą mieli zjeść na kolację.
Dziewczyna wywróciła oczami i zrobiła palcami małą serową kulkę. Usiadła na blacie z dala od talerzyków z produktami, które uszykował chłopak, przygotowując lasagne. Wolała się nie narażać na złość Bena-kucharza. Ręce oparła na blacie i przyjrzała się mu.
Ciemne włosy rozjaśnione na końcówkach od częstego przebywania na słońcu, opalone, dobrze zbudowane ciało i ten specyficzny uśmiech, od którego za każdym razem miękły jej kolana. Te zwinne ręce, które potrafiły ją doprowadzić do szaleństwa.
- To wszystko przez to kolokwium. Jeżeli tego nie zdam, to będę musiała pożegnać się ze studiami – skrzywiła się lekko.
Przypomniała sobie ostatnią rozmowę z dziekanem. Niby ją rozumiał i był bardzo pobłażliwy w stosunku do jej sytuacji, ale stwierdził, że dłużej nie może dawać jej taryfy ulgowej. Musiała zaliczyć wszystko w terminie, inaczej straci swoje miejsce na uczelni.
- Kochanie, zobaczysz, że zdasz. Ja w ciebie wierzę – powiedział, stając między jej nogami. Uśmiechnął się lekko i cmoknął ją w nos. – Na co masz ochotę?
- Na cokolwiek. Byle szybko i dużo – rzuciła z błyskiem w oku.
Chłopak wyciągnął kilka jajek, szynkę i paprykę, mamrocząc coś pod nosem o zawartości jej lodówki. Mich nawet nie zwróciła uwagi na te słowa. Była beznadziejną kucharką. Jej zdolności kulinarne zatrzymały się na robieniu jajecznicy. Wszystkie próby przygotowania posiłku zazwyczaj kończyły się katastrofą. Tym bardziej cieszył ją fakt, że ma przy sobie Bena.
Amerykanin sztukę gotowania miał we krwi. Wszystkich tajemnic nauczył go jego dziadek, który prawie pięćdziesiąt lat temu założył własną restaurację. Ben kochał to, co robił i gdy gotował dawał z siebie wszystko. Nawet przy przygotowywaniu najprostszej rzeczy skupiał się tak, jakby robił danie dla prezydenta. Wszystko robił z ogromną precyzją.
- A tak właściwie, to jak to się stało, że tu jesteś? – zapytała, patrząc jak chłopak w zawrotnym tempie kroił paprykę w małe cienkie paseczki. Była tym całkowicie zafascynowana. Ona, robiąc tak jak on, bardzo szybko pozbyłaby się wszystkich palców.
- Robert nie wpadł w aż takie poważne kłopoty, jak przypuszczałem – powiedział, wsuwając jej do buzi kawałek czerwonej papryki.
- Ben – zaczęła, gdy przypomniała jej się poranna sytuacja. – Lody i popcorn?
Nieczęsto udawało się jej widzieć go zawstydzonego. Teraz na jego twarzy pojawiły się czerwone plamy. Wiedziała, że gdyby go o to zapytała to powiedziałby, że to od gorąca.
- Nie wiem, o co ci chodzi – powiedział wymijająco, skupiając się na ubijaniu jajek.
- Ben, podejdź tutaj.
Chłopak spojrzał na nią, po czym zrezygnowany odłożył miskę na bok i podszedł do niej.
- Nie mam nic na swoją obronę.
- Skąd ci przyszło do głowy, że jestem w ciąży? – zapytała, uśmiechając się lekko. W jednej chwili z odważnego mężczyzny przeistoczył się w bezbronnego chłopca.
- Zobaczyłem książki w twoim samochodzie – wyznał, pochylając lekko głowę.
- Dorosły facet, który zachowuje się, jak dziecko – zaśmiała się Michelle, gładząc go po policzku. – Te książki były dla Carrie i Davida.
- On nic o nich nie wiedział.
- Bo jeszcze im ich nie dałam. Całkowicie o tym zapomniałam – wyjaśniła mu.
- Czyli nie jesteśmy w ciąży? – zapytał, przekrzywiając lekko głowę.
- Nie.
- To dobrze. To znaczy, nie żebym nie chciał mieć dzieci, mam dwadzieścia osiem lat i wiem, że może to odpowiednia pora, żeby się za to zabrać, ale…
- Cii… - Dziewczyna przerwała mu, przykładając palec do jego ust. – Ciekawi mnie tylko, co ci przyszło do głowy z tym popcornem i lodami.
- Pamiętałem, jak rozmawiałaś z Carrie i mówiłaś jej, że jak byłaś w ciąży z Caroline, to ciągle to jadłaś – wyrzucił z siebie na jednym tchu.
- Mój ty głuptasie – zaśmiała się Michelle, przyciągając go do siebie.
Chłopak ponownie stanął między jej nogami i oparł ręce na blacie. Brunetka delikatnie dotykała jego ust. Pocałowała go w jeden policzek, w nos, drugi policzek, w brodę i usta. Przy ostatnim zatrzymała się na dłużej.
- Co z kolacją? – zapytała Ben, przerywając namiętny pocałunek. Czuł jak ręce dziewczyny wodzą po jego plecach.
- Jedzenie poczeka – rzuciła szybko Mich, ponownie wracając do jego ust.
- Bardzo ładnie – pochwaliła Carrie i uśmiechnęła się widząc, że sprawiła tym radość swojemu starszemu synkowi. Chłopiec wyszczerzył do niej swoje ząbki i wziął się za dalsze krojenie sałatki.
Kobieta przeniosła wzrok na Rico i Caroline, którzy zamiast kroić owoce swoimi plastikowymi nożami, zaczęli się rzucać kawałkami arbuza. Siedzieli właśnie przy niskim kolorowym stoliku, który otaczały niebieskie krzesełka.
- Jesteś pewna, że to był dobry pomysł? – zapytał David, który obserwował to wszystko zza pleców swojej żony.
- Może nie koniecznie – zaśmiała się lekko, odwracając się w jego stronę.
Mężczyzna odwzajemnił jej uśmiech. W ciągu kilku dni jego żona przeszła całkowitą przemianę i znowu była tą kobietą, w której się zakochał. Częściej się uśmiechała, powtarzała mu, że bardzo go kocha i co najważniejsze nie robiła już żadnych problemów o jego fanki.
- Mówią, że brudne dzieci, to szczęśliwe dzieci – skrzywił się lekko, widząc jak jego syn rozgniata na głowie Caroline arbuza.
Michelle miała dzisiaj kolokwium i nie miała z kim zostawić swojej córeczki. Ben był w restauracji, do pani Lopez przyjechały córki z wnukami i David był na tyle wspaniałomyślny, że zaproponował jej, że oni się nią zaopiekują. Dziewczynka była bardzo grzeczna i prawie nigdy nie sprawiała większych problemów w przeciwieństwie do dwóch latorośli państwa Villa. Zajmowanie się nią było ogromną przyjemnością.
- Zdrowe, nie brudne – poprawiła, go Carrie, stając koło niego.
- Jak zwał, tak zwał – powiedział, całując żonę w skroń.
Właśnie takich chwil było mu trzeba jak najwięcej. Powrotu do domu i zajmowanie się z pozoru banalnymi rzeczami, które sprawiały tyle radości.
- Mam nadzieję, że nasza córeczka będzie tak samo grzeczna, jak Caroline – odezwała się kobieta, głaszcząc się po brzuchu.
- Oby nie była po mamusi – zaśmiał się David, dostając za to prztyczka w nos.
Chwilę później wypadki potoczyły się tak szybko, że nie wiadomo co wydarzyło się pierwsze. W jednej sekundzie Pedro wszedł na stół, zwalając na podłogę miskę, która rozbiła się na dwie części. Rico wstał ze swojego miejsca, poślizgnął się na kawałku owocu, przez co wpadł na Caroline, która zsunęła się na rozbitą miskę.
Po domu państwa Villa rozległ się głośny płacz dziewczynki, którego zapewne żadne z nich nie zapomni do końca życia.
Michelle jak przez mgłę pamiętała moment, w którym David przed nią stanął. Kiedy tylko zobaczyła jego twarz, wiedziała, że stało się coś strasznego. Nogi się pod nią ugięły, gdy usłyszała, co się wydarzyło.
Nie myślała już o kolokwium, do którego miała za chwilę podejść. W głowie słyszała tylko słowa Davida. Caroline, wypadek, krew, szpital.
To co dalej się wydarzyło, było jak dziwny sen. Droga do szpitala dłużyła się, jakby jechali kilka godzin, a nie dziesięć minut. Wbiegając na oddział ratunkowy, nie zwracała uwagi na ludzi znajdujących się dookoła. Potrąciła jakiegoś staruszka, ale nie miała czasu, by go przeprosić.
Zatrzymała się dopiero pod salą, w której znajdowała się jej mała córeczka. Niewiele pamiętała ze słów, które wypowiedział do niej lekarz. Oczami mokrymi od łez wpatrywała się w szybę, za którą leżała Caroline. Zupełnie blada Caroline.
- Słyszy mnie pani? – usłyszała głos lekarza.
Nie chciała go słuchać, chciała wziąć w ramiona swoją córeczkę. Przytulić się do niej i usłyszeć bicie jej małego serduszka.
- Michelle, musisz się skupić – powiedział do niej David, patrząc jej w oczy. – Zrób to dla Caroline, dobrze?
Dziewczyna pokiwała głowa, chociaż nie do końca docierało do niej to, co mówił.
- Pani córka upadła rączką na ostrą krawędź. Niestety zrobiła to tak niefortunnie, że uszkodziła tętnicę. Straciła bardzo dużo krwi i potrzebna będzie transfuzja – wytłumaczył spokojnie lekarz. – Niestety nie mamy na stanie odpowiedniej grupy.
- Ja oddam krew – rzuciła szybko, ocierając łzy z policzków. Musi być teraz silna dla swojej kruszynki.
- Rozumiem, że pani grupę krwi 0 Rh minus, tak?
- Nie. Ja mam A. Mam A Rh minus – powiedziała rozpaczliwie, przykładając dłoń do ust. – David…
- Co się dzieje?
- Alexis… Alexis ma 0 Rh minus.
***
Chyba lubię ten rozdział :P
Odzyskałam mój komputer, a co więcej odzyskałam napisane rozdziały! Alleluja!
Teraz nastąpi dłuższa przerwa, chociaż może uda mi się dodać coś w przyszłym tygodniu na obiecaj-mi-jutro.
Mam nadzieję, że pomimo wielu trudności uda mi się szybko dodać tutaj coś nowego. :)
+ dziękuję Rated za ten wspaniały szablon! Jesteś wielka!
Pozdrawiam!
swietny rozdzial :> to teraz bedzie musial pojawic sie alexis. troche w niefortunnych okolicznosciach ale bedzje musial. czekam na to. pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńooo kurde! Alexis prosze badz raz dobry, prosze..przeciez pomoze swojej corce prawda? uwielbiam twoje opowiadanie:)
OdpowiedzUsuńJak Ty mogłaś powiedzieć, że chyba się nie spodoba ten rozdział?! On jest ge-nial-ny! :D W sumie miałam nadzieję, że w tej bibliotece będzie Alexis, ale to nawet lepiej skoro to była Di i jej wszystko "wyjaśniła". W ogóle się nie dziwię reakcji Michelle. Ja bym też nie potrafiła czegoś takiego wybaczyć. A Ben jest takim kochanym człowiekiem, dobrze, że Michelle go ma! Końcówka mnie tak strasznie zaskoczyła... Wydaje mi się, że jednak Alexis kocha córkę i nie jest aż takim idiotą, żeby do tego szpitala nie przyjechać. Ale nie mogę się doczekać następnego rozdziału, więc jaka dłuższa przerwa? :( No nic, pozostaje mi czekać. :D Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńJednak to była Di. Przyznaję od razu, że nie spodziewałam się tego. Jak ona mogła tak sobie po prstu przyjść? PO tym co zrobiła Mich, nie powinna się jej w ogóle na oczy pokazywać.
OdpowiedzUsuńBen jest taki kochany! Taki czuły i w ogóle. Też bym chciała mieć takiego faceta. I muszę przyznać, ze świetnie wymyślił to z tym popcornem i lodami. Po prostu mistrz ;p
Ale, ale... Co to za końcówka? Co to ma być? Jak mogłaś zrobić coś takiego małej Caroline? Jak David i jego żona mogli do tego dopuścić? Dlaczego?
Pociesza mnie trochę fakt, ze teraz pojawi się Alexis (bo się pojawi, prawda?), ale przez to musi cierpieć malutka dziewczynka :(
Czemu dłuższa przerwa? Przerwałaś w takim momencie i teraz robisz przerwę? Jak możesz?
Nie pozostaje mi nic innego, jak czekać na kolejną część.......
Pozdrawiam
~Kamila :)
To było silniejsze ode mnie :P
UsuńA dłuższa przerwa, bo się wyprowadzam za granicę i nie wiem, jak to tam będzie z pisaniem :D
To ja Ci powiem. Każdą wolną chwilę będziesz spędzać na pisaniu tego opowiadania :D
UsuńDi to jednak posiada tupet godny mistrza. I proporcjonalną bezczelność, bo chyba tak można nazwać to, że nagle zupełnie niespodziewanie zjawia się na progu Mich ze słowem "Przepraszam" na ustach. I to po tym, co zrobiła jej we Włoszech...
OdpowiedzUsuńBen to jakiś chodzący ideał, nie? Przystojny, majętny, świetnie gotuje i na dodatek kocha Michelle, więc chyba nie ma co narzekać, ale wiesz, ja tak lubię utrudniać sobie życie i czekam z niecierpliwością na ponowne spotkanie Alexisa i Mich. Jak się domyślam, to nastąpi już w najbliższym odcinku, i to w bardzo dramatycznych okolicznościach. Biedna Caroline...Ja wiem, że małe dzieci i wypadki to codzienność, przykro mi tylko, że to się stało u Davida (mam nadzieję, że Mich nie będzie jakoś przesadnie złą na niego i nie będzie go obwiniać), i w dzień tego bardzo ważnego kolokwium. Zamotałaś, ale dzieje się, dużo się dzieje:) Oby tak dalej, pozdrawiam:)
Di jest jakąś niesamowitą idiotką. Jak można tak traktować przyjaciół? Podejście do bliskiej osoby i przypomnienie jej o tym, że odbiło sie faceta,a potem poinformowanie, że juz się z nim nie jest - prawie jak w stylu "możesz go sobie wziąć".... Brak mi słów odnośnie jej zachowania. W głowie sie nie mieście, że można się tak zachować.
OdpowiedzUsuńBen wydaje się być idealny kandydatem na przyszłego męża. Bogaty, dobrze gotuje, dobrze zbudowany, odpowiedzialny i przede wszystkim kochający Mich i chyba Caroline też. Ale kurde.... Zastanawiam się czy życie z takim chodzącym ideałem nie może być na dłuższą metę uciążliwe.
No i stało sie coś Caroline... Świadomie bądź nie państwo Villa i mała Caroline doprowadzą do spotkania Alexisa i Mich. Jestem ciekawa reakcji Sancheza na to co się stało. Rany pisz szybko, pisz.
Czyli trafiłam z tym, że to Di :D Dziękuję bardzo za taką przyjaciółke... Wystarczająco już zła narobiła... I jeszcze ma czelność przychodzić do Mich i zaczynać jakieś durne gadki? Taki rozpieszczony bachor, któremu sie wszystko należy...
OdpowiedzUsuńJejciu.. ale Ben jest taki kochaaany, słodki, milusi..ahh same superlatywy (: I to jak się zawstydziła haha :D
Teraz to chyba już nici ze studiów? WIem,że nie ważna teraz nauka tylko zdrowie Caroline.. I ta krew..mam złe doswiadczenia z transfuzjami... ALe mam nadzieję, żę Alexis tym razem okaże sie odpowiedzialny za zdrowie córki, i nei poprzestanie tylko na samym płaceniu pieniędzy, któe chyba według niego wszystko załatwią...
Dzieki za informacje o rozdziale na blogui czekam na kolejny (:
Ben to naprawdę ideał mężczyzny. Sama chciałabym takiego mieć :D (NIESTETY NIE KAŻDY MA TAKIE SZCZĘŚCIE! :D)
OdpowiedzUsuńWypadek Caroline w domu Villi wcale mnie nie zadowala. Wiem, że to był nieszczęśliwy wypadek, ale czuje i wiem, że Mich będzie obwiniać państwo Villa.
Czekam na nowość :)
Nowość na athletic-corazon.blogspot.com, jak masz ochotę, to zapraszam:)
OdpowiedzUsuńZapraszam na 5 na www.cor-do-arco-iris.blogspot.com
OdpowiedzUsuńwitam, może jeszcze mnie pamiętasz ?;> bardzo miło mi się zrobiło, kiedy odnalazłam Twojego bloga po tak długim czasie i pierwsze co zobaczyłam, to piosenka, która tak spodobała Ci się u mnie, dumna i zaszczycona jestem !
OdpowiedzUsuńpomijajać wszystko, postanowiłam wrócić do pisania już prawie napisalam jedenastkę na the-secre-side-of-me ;)
od dzisiaj zabieram się za nadrabianie zaległości ! i już niedługo będę mogła Cię zaprosić na reaktywację moich blogów, jeżeli oczywiście masz jeszcze ochotę na nie zajrzeć !
buziaki kochana ! ;** ;3
Zaczynamy coś nowego z Graffiti i bardzo serdecznie zapraszamy na przyjaciele-z-la-masii.blogspot.com :)
OdpowiedzUsuńNominowałam Cię do 'Liebster Awards' i jeśli masz ochotę się w to pobawić to zapraszam do mnie na bloga do zakładki 'Liebster Awards' :)
OdpowiedzUsuńO jejku... Oby z Caroline było wszystko w porządku. I przez niego dojdzie do spotkania Michelle i Alexisa. Ciekawa jestem, jak ono przebiegnie.
OdpowiedzUsuń